w ostatni weekend bylismy z dziewczynkami u mojej mamy. zawsze to jakies oderwanie sie od codziennosci, zlapanie puszczanskiego oddechu (och jakie tam inne powietrze!) i powrot do wspomnien...
wystarczylo 10 minut, by znalezc w piwnicy skarby mego dziecinstwa - ulubione ksiazeczki :) ksiazeczki, ktore teraz z przyjemnoscia poczytam mojej zosce - bo emilka poki co woli jednak gniesc, rwac - a zosia jak tylko widzi jakas ksiazke w moich dloniach juz siedzi obok :)
oczywiscie przyciagnelam tego cala torbe, a tu tylko mala kropelka w morzu...
moj hit to ksiazeczka o szaraczku, pamietam, ze ja uwielbialam.
zdziwilo mnie tez, ze tyle mam ksiazeczek rosyjskich i angielskich... o ile rosyjskie pewnie rodzice mi czytali (a potem i sama przeciez), o tyle nie mam pojecia skad sie wziely te angielskie? :)
no i jeszcze maly urywek rymow dzieciecych:
'Kolysanka lalek'
U naszego synka
nieba okruszynka,
u naszej córeczki
z gwiazdek pacioreczki,
turkusowe krążki,
nizane na wstążki,
serce rubinowe
obojgu pod glowę.
Piękne są takie powroty do dzieciństwa....
OdpowiedzUsuń